wtorek, 4 października 2016

Metoda Curly Girl - moje doświadczenia, efekty, zdjęcia


Witam w kolejnym poście!

No i mamy październik... Dla wielu z nas oznacza to rozpoczęcie kolejnego roku studiów. Nie wiem jak u Was, ale moi prowadzący od razu ruszyli z kopyta i już w ostatnim tygodniu wakacji dostałam na mejla całą masę tekstów do przeczytania, tabel do zanalizowania i książek do znalezienia. Nie narzekam, bo kierunek jest tym moim wymarzonym, jednak na pewno ucierpiał i ucierpi nie raz na tym mój blog. Postaram się jednak regularnie pisać, bo wciąż daje mi to mnóstwo radości i jest miłą odskocznią :)

Pewnie pamiętacie post, w którym, narzekając na swoje znów falowane włosy, postanowiłam zmienić ich pielęgnację. Uznałam, że albo zacznę traktować je jak falowane, albo muszę wyprostować je na stałe, bo półśrodki przestały się sprawdzać.

Co działo się na mojej głowie przez minione tygodnie?

  1. Zrezygnowałam z oczyszczających szamponów - oprócz pierwszego dnia, kiedy to umyłam włosy SLS-em (Barwa ziołowa, Czarna Rzepa) w celu dokładnego oczyszczenia z silikonów, na co dzień myłam włosy odżywką (Kallos Color, Kallos Aloe) lub delikatnym płynem (Facelle),
  2. Przestałam używać silikonów, bo znacznie osłabiają one mój skręt. W założeniu miałam raz na jakiś czas nałożyć na końcówki serum silikonowe, jednak i to się nie sprawdzało, bo nierozczesane końce to słaby materiał na silikony - brzydko się strączkowały
  3. Czesałam włosy tylko na mokro, po nałożeniu odżywki oraz czasem przed olejowaniem, bardzo delikatnie je rozplątując.
  4. Stylizowałam je bardzo intensywnie, najczęściej stosując "ręcznikowanie" (w moim wypadku raczej "koszulkowanie") oraz rozwodniony żel lniany.
A jakie były efekty?


Dzień pierwszy


...i pierwsze próby ułożenia włosów. Nie do końca wiedziałam, jak je stylizować, postawiłam więc na zwykłe ugniatanie. Byłam niezadowolona z efektu, ale wiedziałam, że następnym razem będzie lepiej.

Dzień trzeci



...i kolejne mycie. Użyłam maski z keratyną, która, o dziwo, sprawdza się u mnie najlepiej właśnie wtedy, gdy stylizuję włosy na falowane. Na 'prostych' jest z nią kiepsko. Również właśnie wtedy spróbowałam pierwszy raz "koszulkowania" i włosy skręciły się aż tak, że wizualnie stały się dużo krótsze. Byłam zachwycona efektami :)


Dzień szósty


Na tym zdjęciu dobrze widać, jak bardzo ważna jest u mnie stylizacja. Tego dnia nie miałam czasu i praktycznie wcale nie ugniatałam włosów, a tylko zawinęłam je w koszulkę metodą, o której pisałam wcześniej. Niestety moje fale wymagają ode mnie bardzo dużo czasu i wysiłku.

Dzień dziewiąty i dziesiąty



Prezentowały się coraz gorzej i codziennie tak naprawdę przysparzały mi nowych problemów. Gdy próbowałam delikatnie je rozczesać palcami przed olejowaniem, niesamowicie się plątały - nigdy w życiu nie miałam aż tak poplątanych włosów. Dodatkowo, już wtedy zrozumiałam, że jeśli nie zaprzestanę tej metody, to już za kilka tygodni będę musiała obciąć jakąś połowę włosów, bo jednak nie mogą one żyć bez silikonów - końcówki rozdwajały się, jak szalone.


Tak zakończyłam swą przygodę z metodą curly girl. Wypunktuję to, co u siebie zauważyłam:

PLUSY:

- włosy wreszcie nie wyglądały na suche siano, a miękkie fale
- widać było ich naturalny skręt - jeśli postarałabym się jeszcze bardziej, mogłoby z tego wyjść coś fajnego

MINUSY

- bardzo długi czas schnięcia - suszarka z dyfuzorem nie za bardzo się u mnie sprawdza
- minusy odstawienia silikonów szybko pojawiły się w postaci rozdwojonych końcówek
- aby włosy wyglądały dobrze, trzeba było poświęcić im dużo, dużo więcej czasu, niż normalnie
- duże problemy z plątaniem się ich
- każdego następnego dnia po umyciu trzeba było dobrze się nagimnastykować, żeby ponownie wydobyć ładny skręt
- końce wyglądają jak u czarownicy przez strączkowanie, które u mnie jest dużo bardziej dotkliwe właśnie przy falach


Minusy zdecydowanie przeważały, w związku z czym odstawiłam tę metodę. Tak, jak pisałam na początku, moje włosy nie lubią półśrodków, przez co gdy staram się stylizować je na w miarę proste, używając silikonów i wygładzając je za wszelką cenę, nadal widać, że tak naprawdę każdy włos żyje własnym życiem, odgina się w inną stronę, przez co generalnie całość nie wygląda dobrze.

Postanowiłam wykonać keratynowe prostowanie, używając po raz pierwszy produktów Encanto, które dzisiaj zamówiłam. Jestem bardzo ciekawa efektów. Jesteście chętne na przeczytanie relacji z domowego zabiegu? :)

Życzę miłego wieczoru, a tymczasem znikam, przygotowywać się na kolejne zajęcia.



Całusy,

Julie Ann

10 komentarzy:

  1. Czekam na relacje z prostowania :( rzeczywiście sporo minusów :( ja mam włosy proste jak drut :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Relacja już jest, zapraszam!
      Zazdroszczę prostych włosków.

      Usuń
  2. ja ostatnio rezygnuję z loczków... bo wyglądają ładnie tylko na świeżo...

    Uwielbiam, gdy masz zakręcone włosy!! *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dla mnie między innymi to właśnie wykluczyło fale :(
      Dzięki, ale Twoje blond są cudowniejsze ❤

      Usuń
  3. Hymm za dużo minusów :/

    http://allegiant997.blogspot.com/2016/10/hit-czy-kit-trendsgal.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uznałam, szczególnie te zniszczenia mniw odstraszyły :(

      Usuń
  4. Opłacało Ci sie bo włosy masz cudowne <3

    Zapraszam http://ispossiblee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Pewnie Kochana - Ty masz być zadowolona ze swoich włosów i pielęgnacja ma sprawiać przyjemność :) Idę czytać, jak sprawdziło się u Ciebie encanto, bardzo jestem ciekawa efektów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami trzeba samej sobie przypomnieć zasadę, że to włosy są dla nas, a nie my dla włosów :)

      Usuń

Odpowiadam na wszystkie komentarze, więc jeśli masz chęć o coś zapytać, to zapraszam :)
Możesz śmiało zaproponować obserwację, lubię poznawać nowe blogi.